środa, 27 marca 2013

miserable.



Umiem zrozumieć dużo. Nawet z łatwością dochodzi do mnie fakt, że nie kochasz. No, przynajmniej nie mnie.. Poza tym, idzie zauważyć, że kłamstwa nie da się od tak zapomnieć, wyrzucić, odciąć, cokolwiek. Nie da się. Jest to wręcz niewykonalne. Pomyśleć, że jeszcze nawet nie przeszło 24 godziny temu miałam spokojną głowę (chociaż z drugiej strony czy można tak to nazwać? może jednak nie można tak określić umysłu napchanego kłamstwami?) Aktualnie jest ona strzępkiem nerwów, może w sumie teraz tylko myśli.
Wszystko kumuluje się w jednym, niby banalnym pytaniu: jak mogłeś?
Niestety, pozostawimy to bez odpowiedzi. Może nawet i lepiej.





5 komentarzy:

  1. Każdy ma prawo, racja. Tylko, że za walkę o to szczęście przychodzi nam płacić. Różnie, owszem.
    Nie wiem, czy chciałam tego spokoju. Ewoluował już w pustkę. A dalszym etapem będzie ten okropny smutek, który nie będzie dawał chwili wytchnienia. Ze skrajności w skrajność. Bo trochę trudno być stałym w uczuciach, kiedy pragnie się za bardzo kogoś, kogo mieć nie można, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Też często mam ochotę się wyłączyć. Zbyt często. I jak tak sobie teraz myślę, to szczęście by mi się nie znudziło. Niektórzy mówią, że trzeba doszukiwać się najpierw przyczynę swoich uczuć, by później próbować polepszyć sobie samopoczucie. Cóż, chyba nie byłaby to jedna. Nie jestem gotowa na kolejny smutek.
    Też bym chciała czytać w myślach. A jeszcze bardziej chciałabym być pewna, że poprawnie odczytuję jego zachowanie. Albo tę garstkę słów, które mi powiedział. Żyję w pustce i niepewności, jakie to zabawne.
    Mam nadzieję, że chociaż Ty wyciągniesz ze wszystkiego właściwe wnioski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale może też i na tym polega fenomen życia? Że zabiera, ale i daje wszystko nieoczekiwanie? Chyba nudno by było, jakbyśmy mogli wszystko przewidzieć. Jednak trochę pewności by się w tych dniach przydało. Ale tej prawdziwej, nie urojonej.
    Cóż, to raczej jego wina. Jak można działać na dwa fronty?! Trzeba nie mieć w sobie odrobiny szacunku, odrobiny honoru... Musisz sobie wszystko uporządkować. Siąść spokojnie i popatrzeć chociaż trochę obiektywnie na fakty. Co się stało, a nie co ty odebrałaś że się stało. To trudne, ale podobno działa.
    Wiesz, powiem Ci, że od tego dnia, kiedy powiedział mi te parę słów, żywię przekonanie, że to nie koniec. Może jestem naiwna, a może mam przeczucie. To wszystko tak dziwnie wyszło... Jakby zapomnieć dodać zakończenie do epickiego filmu. Chociaż cóż, może nadal jesteśmy w kinie?

    OdpowiedzUsuń
  4. lubię takie codzienne zdjęcia.
    kłamstwo boli. może po pewnym czasie można wybaczyć, ale okropnie trudno jest zapomnieć. gdzieś zawsze pozostaje w nas zadra.

    OdpowiedzUsuń
  5. lubię takie codzienne zdjęcia.
    kłamstwo można wybaczyć, ale trudno jest zapomnieć. gdzieś w nas zawsze pozostaje zadra.

    OdpowiedzUsuń

A pisz, ciekawe co wymyślisz geniuszu !