piątek, 30 sierpnia 2013

Kot zrobił mi 5 blizn. Był najwidoczniej całkiem sprytny. Tak jak ty przez swoje 5 lat. Przypadek?
Psychiatryk brzmi całkiem abstrakcyjnie, ale wcale nie mam Cię za bajkopisarza. Tylko.. proszę.. nie płacz już. To zbyt przygnębiające. 
Bolą mnie żebra, boli mnie serce, boli mnie głowa, nie czuję płuc. Szczypie mnie ręka. Cholernie szczypie.
Czarne siniaki. Przepraszam.
*
Ledwo pojechałeś. Nie chciałam.
*
Nie wezmę tego, jesli do Niej przyjdę. Ale cały czas się obawiam. 
Chociaż wciąż nie mogę uwierzyć w to jak bardzo jesteśmy popaprani.
Dzieci bez perspektyw.
Otchłań.
Płynę.
A potem tonę.

.ratunku.


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

#



Wtedy nie chciałam umierać. Ale nie czułam potrzeby by dalej oddychać. Został tylko ból i siniaki.
Nie chciałam tak samo, żebyś do niej szedł. Jednak w końcu cieszę się, że mogłam usiąść tam z rudym lisem na kolanach i usmiechnąć się. W końcu szczerze. Ciekawi mnie tylko, czy powitanie było też takie.

Gotowa jestem na martwice. Jednak jest przykro i głód doskwiera.












sobota, 10 sierpnia 2013

slowly


Uczucie samodestrukcji to coś wspaniałego. Z każdym kolejnym dniem budzisz się z nową nadzieją, z "chęcia" do dalszego życia. Myslimy o konsekwencjach. Są one pozytywne, tak nam się wydaję. Iluzja. MY wciąż mamy wybór, chociaż pewnie i tak jest nas więcej niż tcyh... bez wyboru. Lecz w nieważne jakiej sytuacji - szansa się nie przekreśla. Szansę ma każdy. Nawet w momentach kiedy nieruchomo leżysz na podłodze, krzycząc w niebogłosy. Szansa przychodzi nawet wtedy gdy siedzisz z resztą samodestruktyków czy w tym śmiesznym białym pokoju z małym oknem z którego padają promienie słońca (jakaś pierdolona ironia losu?). Zawsze masz szansę. Na "lepsze" lub lepsze życie. Sam wybierz.
Śpiesz się, jutro możesz nie mieć tego wyboru.

Mój bracie, nie pozwolę Ci przejąć tej oto butelki. Płynna jej zawartość, jest moja, Tobie nie wolno. Martwie się. Zostawzostawzostawzostaw  TO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
O miłości moje... Idź do piekła.