środa, 22 maja 2013

hello.



Jadę. Spokojnym tempem. Omijają mnie inni jeżdżący ludzie. Od razu idzie zauważyć, że są bardziej doświadczeni. Niech jadą. Z naprzeciwka jedzie inny człowiek, mija mnie, jedzie dalej. Czyżby zabłądził? A może to ja jadę złą ścieżką? Mijają mnie jeszcze dwie osoby, próbujące się przegonić. Tak, oni z pewnością są przykładem dania się wciągnąć w wyścig szczurów.
Ja się nie daję. Serce nadal bije w takim samym tempie.
Wokół rozciąga się pasmo lasów, słońce razi mnie w oczy. Chce mnie zmylić, żebym wjechała na złą drogę? Czy może zwiastuje wjechanie na oświetloną, pełną nadziei ścieżkę? Teraz już wiem, widzę prześwity pomiędzy drzewami. Tam, na samym końcu trasy.
Kusi mnie, żeby przyspieszyć, żeby być tam jak najszybciej. Jednak nic takiego nie robię. Wiem, że ta chwila zaraz nadejdzie. Czas leci szybko. Z każdą sekundą jestem coraz bardziej pewna, że to jest to czego szukałam. Jednak słońce schowało się gdzieś, wjeżdżam w cień.
Nie zsiadam jednak z roweru. Pędzę dalej. Przed siebie. Patrząc na świat, nie chcę by cokolwiek mnie ominęło.
W pewnym momencie w końcu przebije się słońce. Na dłuższy czas.











Dawno mnie tu nie było.