niedziela, 15 września 2013

scars



Teraz wszystko wygląda inaczej. Niedziele mają swój własny, indywidualny schemat. Każdy piątek, każda sobota, każdy poranek i to całe gówno które nas otacza.
Potrzebna jest tylko paczka fajek, las i ta cisza. Czasami wydaje mi się, że to nie my zadajemy pytania, ale ten szum, te drzewa. To dziwne. Przenoszę obraz na miasto. Autobus. Bieg. I ona. Sama, z zestawem sentencji do powiedzenia. Dobrze, że będzie kolejny dzień. Dziękuję.
Tylko powiedz mi, po co mamy sie starać? Skoro i tak po trzydziestce wpadniemy w rutyne. Najgorsze jest to, że nie daj boże będziemy mieć na głowie rodzinę. Jeśli teraz niby nic nie wiemy o życiu, to ja nie chcę widzieć siebie za te kilkanaście lat.  Boję się dorosłości. Późniejszej. Nie tej która czeka mnie już za rok. Swoją drogą, "sukcesem" będzie jeśli krótko mówiąc... dożyjemy.
 Kurwa. Minął 2 tydzień, a ja spierdoliłam.

Po raz kolejny nie mogę złożyć myśli. A ICH tu nie ma.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A pisz, ciekawe co wymyślisz geniuszu !